Jedna z rzeczek mazowieckich, która dotychczas nie była ruszana wiosłem. Znana jako Rudnia vel Rydnia, a także Rydynia, najdłuższy lewy dopływ Świdra. Płynęliśmy sprawną grupą w 5 osób. Startowaliśmy w Chrominie na mostku. Rzeczka okazała się rewelacyjna: szerokość 3 metry, bardzo ciasne meandry, duży spadek (co chwila naturalne uskoki i tamy bobrowe), no i zwałki w średnim natężeniu. Początkowo także sporo uciążliwych kładek, jeden przepust do obniesienia i w jednym miejscu rzeka przegrodzona siatką i dechą (na szczęście obok był gospodarz terenu, który siekierą rozmontował przeszkodę). Pierwsze 4 km zrobiliśmy w 2:45 h, potem zatrzymało nas monstrualne zwalone drzewo, co było dobrą okazją do zrobienia postoju. Kawałek dalej zwałki ustąpiły, ale rzeka jeszcze bardziej przyspieszyła, miejscami można było się poczuć, jak na zawodach lawirując na szybkim nurcie między drzewami – nurt układał się w kształt lekkiego S. Po kolejnych ok. 3 kilometrach rzeka zamieniła się w prosty rów, najpierw wąski i uciążliwy do płynięcia, a następnie szerszy po ujściu dużego dopływu z lewej strony. Atrakcjami tego odcinka były bystrotoki i spiętrzenia. Podkręciliśmy trochę tempo i na mecie przy ujściu Rydni do Świdra zameldowaliśmy się po 5 godzinach od startu. W tym czasie przepłynęliśmy ok. 13 km.







